Od niedawna w Trzebnicy, mieście kojarzonym przede wszystkim z kultem św. Jadwigi, działa czeska restauracja o nazwie Česká Beseda. Jest to nazwa starego czeskiego tańca ludowego, która także używana była przez zrzeszenia kulturalne Czechów od połowy XIX w. O istnieniu lokalu dowiedziałem się ze strony Smaki Dolnego Śląska (http://smakidolnegoslaska.przystanekd.pl/2017/09/ceska-beseda-trzebnica.html), którą polecam. Restauracja znajduje się na rogu ulic Prusickiej i Kościuszki, zatem w pobliżu najważniejszych miejsc w Trzebnicy. Z dworca trzeba pokonać około kilometra, po drodze można odbić do bazyliki św. Jadwigi lub udać się nieco dłuższą drogą przez Rynek. Dzięki dobremu i rzucającemu się w oczy oznakowaniu łatwo jest tam trafić.
Ponieważ byliśmy na miejscu ok. godziny 15 postanowiliśmy skorzystać z oferty lunchowej, obejmującej zupę i drugie danie w promocyjnej cenie 19zł (obowiązującej od wtorku do piątku w godzinach 13-16). Dania te są regularnie zmieniane, my trafiliśmy na zupę czosnkową oraz indyka w sosie paprykowo-śmietanowym z knedlikami (drożdżowymi). Jeśli chodzi o zupę to była ona smaczna, nie była za mocno czosnkowa, z wyczuwalnym majerankiem i kminkiem, ale podana w prostej formie, jedynie z grzankami. Dla nas zabrakło szynki, sera albo jajka (albo najlepiej wszystkiego na raz), jak niekiedy można trafić w czeskich restauracjach, niemniej trzeba pamiętać, że była to zupa dnia w tanim zestawie, a nie osobna potrawa z karty. Jeśli chodzi o drugie danie to było perfekcyjne, wszystkie elementy były bardzo delikatne w smaku, indyk był miękki i rozpływał się w ustach, a na tak idealne knedliki ciężko trafić nawet w Czechach. Ponieważ szef kuchni pan František Tlach jest człowiekiem z pasją i bardzo chętnie rozmawia z klientami o swojej pracy dowiedzieliśmy się, że cała tajemnica tkwi w małej karcie dań, do przyrządzenia których wszystko musi być świeże, w Českej Besedzie nie ma miejsca na półprodukty. Mimo pierwotnych planów zamówienia jeszcze jakiegoś dania najedliśmy się do syta i reszta karty pozostała dla nas zagadką, co motywuje do kolejnych wizyt ;). W lokalu panują, za sprawą szefa kuchni, klimaty południowych Czech, w karcie są dwa dania inspirowane tamtejszymi miejscowymi: Strakonicami i Putimem, nie brakuje również klasyki w postaci smażonego sera oraz gulaszu z knedlikami, główne posiłki mieszczą się w przedziale cenowym 23-29zł.
Oczywiście w czeskiej restauracji nie może zabraknąć piwa, tutaj również pan František postawił na wyroby ze swojego regionu, co czyni to miejsce wyjątkowym. Na kranach gości Dudak z Mieszczańskiego Browaru w Strakonicach, Bohemia Regent z Třebonia (w wersji jasnej i ciemnej) oraz Poutnik z Pelhřimova. To ostatnie piwo (moje ulubione z trzech wyżej wymienionych) możemy dostać w kilku pubach we Wrocławiu, na Dudaka natrafiłem może kilka razy w wersji butelkowej, natomiast Regenta nie sposób kupić nigdzie indziej w Polsce. Dbałością o szczegóły jest podawanie wszystkich piw w dedykowanych im kuflach i na podkładkach danego browaru. Piwo kosztuje 8zł za 0,5 litra, cena może nie jest niska, bardziej „wrocławska”, ale wynika to właśnie z wyjątkowości serwowanych marek. Do tego można napić się m.in. malinowej lemoniady z beczki oraz dobrych morawskich win.
Najważniejszy (dla mnie) aspekt, czyli oferta piwna 🙂
Wystrój lokalu jest klasyczny i elegancki, stoły powstały na starych maszynach do szycia, a ściany zdobią reprodukcje znanych prac Alfonsa Muchy oraz stare zdjęcia z motywami piwowarskimi. Do tego wnętrze ozdabia m.in. spora kolekcja kufli. Z naszego punktu widzenia muzyka była za spokojna, instrumentalna i w ogóle nie związana z tematyką lokalu, może nie trzeba iść od razu w ludowe hity znane ze stacji Šlágr TV, ale coś bardziej żywego, najlepiej czeskiego, co by rozluźniło atmosferę. Być może nasze odczucia wynikały z tego, że przez większość czasu byliśmy w restauracji jedynymi klientami, gdy po 18 zaczęli się schodzić goście zrobiło się bardziej gwarno i swojsko. Zamysł zapewne był taki, aby muzyka była jedynie tłem i nie przeszkadzała. Do obsługi nie można mieć żadnych zastrzeżeń, wszyscy pracownicy byli mili i profesjonalni.
Reasumując polecam wszystkim miłośnikom Czech wizytę w Trzebnicy, można tutaj spróbować czeskiej kuchni w najlepszym wydaniu oraz napić się regionalnych piw oraz win. Aby w pełni skorzystać z oferty lokalu najlepiej do miasta dojechać koleją, pociągi Kolei Dolnośląskich odjeżdżają dość często, bilet z Wrocławia Głównego kosztuje raptem 6 zł (studencki 2,94), a podróż trwa ok. 45 minut, we Wrocławiu pociąg staje jeszcze na Nadodrzu, Sołtysowicach, Psim Polu, Zakrzowie oraz Pawłowicach.
Zdjęcia lokalu, dań oraz aktualną ofertę znajdziecie bez problemu na ich stronie internetowej oraz fanpage’u na facebooku:
http://www.facebook.com/besedaceska
PS
Jeszcze pozostając w temacie Trzebnicy i piwa, przy głównym deptaku miasta (ul. Daszyńskiego) znajduje się Sport Pub, gdzie za 6zł można napić się lanego piwa z pardubickiego browaru Pernštejn (jasne, półciemne, pszeniczne) oraz butelkowanych piw z browarów z rodziny Lobkowicz (Černa Hora, Vysoký Hlumec itp.). Ponadto warto nadmienić, że w mieście działa browar rzemieślniczy Cztery Ściany, miałem okazję pić ich (bardzo dobre) piwa na wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa, niekiedy można je dostać w sklepie spożywczym Grześ na rogu ulic Milickiej i Henryka Pobożnego, jednak my nie mieliśmy szczęścia, natomiast sam sklep też polecam, mają w ofercie piwa kraftowe w niższych, niekiedy o kilka złotych, cenach niż we Wrocławiu.